-Ukrycie dorosłych osób byłoby ogromnym wyzwaniem. Różnice w charakterach, poglądach i nawykach, wzmocnione wszechobecnym lękiem i wzajemną zależnością, musiały doprowadzić do sytuacji napięć, a nawet konfliktów między ratowanymi a ratownikami, których trzeba było pokonać. Sytuacja okaże się jeszcze bardziej skomplikowana w przypadku, gdy żydowskie dziecko wylądowało w polskim domu. Wyrwani z naturalnego środowiska, pozbawieni bliskich i polegający na łasce obcych, zbyt małych, aby zrozumieć ogrom zagrożenia, musieli dostosować się do nowego środowiska. Niemożność dostosowania się do sytuacji stanowiła zagrożenie zarówno dla dziecka jak i ich polskich opiekunów. Dziecko inne od rówieśników, nie mówiące biegle po polsku ani nie wykonujące znaku krzyża w niewłaściwy sposób zwróciło na siebie uwagę. Dlatego ci najbardziej ′′ niedostosowani ′′ byli ukryci w niedostępnych miejscach lub sierocińcu. Ci bardziej zasymilowani z kolei ci o ′′ dobrym wyglądzie ′′ byli odpowiednio przygotowani, a następnie w celu ratowania fikcyjne przechowywane były na sierotach lub dalekich krewnych, którzy tymczasowo wzięli. W okupowanym przez Niemców kraju, gdzie egzekucje i przesiedlenia były powszechne, nie wzbudzało to z reguły większych podejrzeń.- czytam na stronie FB Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej
Wydarzenie: