“Tornado szło z zachodu na wschód, przecięło ulicę pod kątem. Zerwało dachy i połamało altanki. Moją trampoliną i huśtawką ogrodową sąsiada rzucało jak zapałkami.
Drzewa od piorunów łamały się w pół, tyle tylko że po długości.
Od 4:00 rano jestem na nogach i z sąsiadami usuwamy szkody.
Zaczęło się w Kraczkowej, dlatego tam pojechały łańcuckie jednostki straży, a do nas doszło później i praktycznie 200 metrów od bazy PSP Łańcut pracowały jednostki ściągnięte z Bud Łańcuckich czy Rakszawy. Mimo to reakcja była naprawdę błyskawiczna.
Na miejscu od razu pojawił się też starosta (prywatnym samochodem!). Podczas tych kilku minut, kiedy tornado przechodziło przez Grunwaldzką, tato zamykał okna w domu z taką siłą, jakby pchał samochód, bo wiatr działał w drugą stronę.
Do 17:00 nie było Internetu, chociaż zgłoszenie z Grunwaldzkiej potraktowano priorytetowo ze względu na kable blokujące drogę."