O zainteresowanie się sprawą poprosiła nas jedna z mieszkanek bloku, która tłumaczyła: - Tam nikt nie ma prawa własności, a sąsiedzi robią samowolkę, przyklejają swoje rejestracje, piszą je na placu, blokują innych sąsiadów, straszą policją i wezwaniem pomocy drogowej. To jest już nie do zniesienia, żeby dłużej działy się takie rzeczy. Raz sąsiadka zrobiła mi taką "wojnę", że musiałam przestawić samochód i bynajmniej nie z tego powodu, że kogoś blokował. Tutaj nie ma dużo miejsca i nie wystarczy go dla wszystkich mieszkańców, ale powinno być, że "kto pierwszy ten lepszy".

Znaczenie miejsc parkingowych oraz roszczenie sobie prawa do ich własności, w tym przypadku jest bezpodstawne i niezgodne z obowiązującymi przepisami.

- Cały teren jest własnością wszystkich spółdzielców i każdy spółdzielca ma takie samo prawo do korzystania z niego. Zarząd spółdzielni administruje w imieniu wszystkich mieszkańców, właścicieli posiadających kompletną własność terenu i nie może nikomu wydzielić działki, która jest własnością ogółu mieszkańców, członków spółdzielni - wyjaśnia prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Łańcucie Andrzej Micke, który jednocześnie tłumaczy, że w tej kwestii SM ma ograniczone możliwości działania. Instytucja nie może podjąć żadnych działań prawnych, jedynie apelować o osiągnięcie kompromisu. Jak się okazuje rozwiązaniem sąsiedzkiego konfliktu może być wyłącznie międzyludzkie porozumienie.