Pięć lat temu Arkadiusz Trefon, nauczyciel akademicki z Katowic, w Inkubatorze Technologicznym PPNT "Aeropolis", w Jasionce pod Rzeszowem, założył spółkę Vianat i rozpoczął pracę nad żywnością bioaktywną. "Foshu", jak nazwał swoją markę, oznacza żywność specjalnego przeznaczenia zdrowotnego (od ang. foods for specified health use). Termin ten pojawił się w literaturze naukowej na początku lat 90-tych XX wieku za sprawą Japończyków, którzy jako pierwsi, i jak na razie jedyni na świecie, stworzyli prawne ramy rozwoju tej kategorii żywności. W założeniu ma ona zawierać wyjątkowo wysokie stężenie bioaktywnych związków m.in. roślinnych i od podstaw projektowana jest pod kątem chemoprewencyjnego (lub profilaktycznego) działania na ludzki organizm. W słynącej z długowieczności swoich obywateli Japonii oferta takich produktów jest bogata i różnorodna, mimo to nie zawiera … soków z aronii. Największym producentem tego superowocu jest Polska, a pierwszą firmą, która postanowiła go przetworzyć w unikatowy sposób, pozwalający ocalić w pełni ich naturalny potencjał - Vianat z "Aeropolis".
- Zafascynowały mnie wyniki badań nad aronią i współpraca z prof. Janem Oszmiańskim z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu - tłumaczy Arkadiusz Trefon. - Aronia to prawdziwa królowa młodości. Według międzynarodowej skali ORAC, ze wszystkich owoców świata właśnie ona zawiera najwięcej polifenolii - antyoksydantów, które hamują m.in. procesy starzenia organizmu. Przeciwdziałają powstawaniu nowotworów i wiele innych chorób. Ich regularne spożywanie działa rewitalizująco na ludzki organizm. Problem w tym, że cierpki owoc aronii nie cieszy się popularnością, a przerabiana na sok znanymi dotąd metodami traci w znacznej mierze swoje naturalne bogactwo. Moim celem stało się opracowanie technologii, która pozwoli zamknąć "owoc" w butelce tak, by nie utracić tych najcenniejszych, ale bardzo nietrwałych związków chemicznych.
Jednym z naukowców, który pomaga rzeszowskiemu startupowi osiągnąć ten cel jest prof. dr hab. inż. Agnieszka Bartoszek z Katedry Chemii, Technologii i Biotechnologii Żywności Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej, współpracująca z wieloma instytucjami naukowymi w Niemczech, Francji, Włoszech, Serbii, Norwegii, specjalistka w zakresie biologicznie aktywnych związków fitochemicznych, profilaktyki żywieniowej chorób cywilizacyjnych, autorka publikacji na temat rakotwórczych i przeciwrakotwórczych składników żywności. - Aronia nie jest typowym składnikiem pokarmu - podkreśla profesor. - Jest na granicy między rośliną leczniczą a żywnością. Jej aktywności biologiczne zostały zbadane m.in. na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym w zespole prof. Marka Naruszewicza, gdzie podawano ją z bardzo dobrym rezultatem osobom po zawałach sercowych. Ale służyć może nie tylko w rekonwalescencji chorych. Wszyscy jesteśmy zagrożeni stresem oksydacyjnym powiązanym z wieloma chorobami cywilizacyjnymi. Zawarte w aronii polifenole (antocyjany) są pierwszą linią obrony przed cząsteczkami, które powodują uszkodzenia. Już 100 ml soku z aronii zapewnia wystarczającą, ochronną dawkę tych substancji. Ale pod warunkiem, że jest to sok, który podczas procesu produkcji nie stracił owych cennych polifenoli. To podstawowy warunek i zarazem duży problem technologiczny. Produktów jagodowych jest w handlu mnóstwo, ale z naszych badań wynika, że polifenoli jest w nich zbyt mała ilość, aby służyły zdrowiu. Te związki są bardzo nietrwałe i niewłaściwa technologia powoduje, że w trakcie przetwarzania zostają zdegradowane, a sok nie ma już takiego wpływu na stres oksydacyjny. Aronia musi być odpowiednio przetworzona. Mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że takich produktów, które zachowały potencjał przeciwutleniający surowca - w handlu na świecie prawie nie ma.
Dlaczego? Jak tłumaczy profesor, przemysł przetwórczy stosuje od lat technologie sprawdzone, ale projektowane pod kątem zachowania sterylności i bezpieczeństwa mikrobiologicznego. - Nie tworzono ich z myślą o ocaleniu w trakcie produkcji takich związków jak polifenole. Ponieważ o zagrożeniu mikrobiologicznym wiemy od dziesiątków lat, a o prozdrowotnych właściwościach pewnych substancji dopiero od 20 lat. Dlatego te nowe technologie muszą powstawać. I takim przykładem jest właśnie technologia stworzona przez Vianat.
- Udało nam się przeniesienie owocu do postaci soku najbardziej wiernego naturze, czyli pozostawiającej ogromne ilości związków biologicznie aktywnych - w 100 ml Foshu ukrywa się nawet do 1000 mg polifenoli - podkreśla Arkadiusz Trefon. - Osiągnęliśmy to poprzez odpowiednio dobrane procesy ciśnieniowe, temperaturowe i czas. Technologia została zabezpieczona kilkoma patentami. Jej opracowywanie trwało prawie cztery lata. Budowa prototypowej instalacji w Inkubatorze Technologicznym w Jasionce rozpoczęła się pod koniec 2018 roku. Pomogło w tym dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego w wysokości 364 tys. zł. Pół roku trwało analizowanie w laboratorium kolejnych próbek soku schodzących z linii i udoskonalanie całego procesu. Produkcję i sprzedaż firma rozpoczęła w ubiegłym roku. Moment wydaje się najlepszy - pandemia uświadomiła rzeszom ludzi, jak ważne jest dbanie o odporność i witalność organizmu. Dostarczyliśmy m.in. w kwietniu 2019 r. nasze foshu dla personelu szpitala w Bolesławcu zmagającego się z COVID-19.
Vianat, mimo że ma gotowy produkt, wciąż ściśle współpracuje i prowadzi działania badawczo-rozwojowe na Uniwersytecie Rzeszowskim, Uniwersytecie Przyrodniczym i Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Zatrudnia biotechnologów, którzy realizują doktoraty naukowe i projekty wdrożeniowe dla Vianatu. Są nimi absolwenci Uniwersytetu Rzeszowskiego, bo to rdzeń kadry przyszłej fabryki, która powstanie pod Rzeszowem. Trzeba też dodać, że trzeci ministerialny doktorat wdrożeniowy dla Vianatu rozpoczęto kilka miesięcy temu w Politechnice Gdańskiej pod kierunkiem prof. Barbary Kusznierewicz. To tam powstają nowe metody analiz żywności bioaktywnej, aby eksport z Vianatu do Japonii miał certyfikaty z niepodważalnymi dowodami naukowymi.
- Chcę wybudować nowoczesny zakład jak najszybciej - zdradza twórca startupu, dla którego Podkarpacie, stawiające m.in. na gospodarkę dedykowaną jakości życia, okazało się dobrym miejscem dla rozwoju produkcji żywności bioaktywnej. - Surowiec do produkcji kupuję lokalnie, z upraw ekologicznych. W Inkubatorze Technologicznym w Jasionce od początku miałem komfortowe warunki - dodaje. - Znam parki technologiczne w wielu miastach w Polsce, bywam w wielu na konferencjach, spotkaniach. Aeropolis jest modelowy na ich tle. Decyduje atmosfera, otwartość, dbałość o rezydenta i gotowość pomocy, kiedy mam problem. Jest tu też bardzo wiele ciekawych inicjatyw - bezpłatne szkolenia w Akademii Aeropolis, konferencje, dostępność hal, biur i sal konferencyjnych, świetna lokalizacja.
Wolne przestrzenie produkcyjne i biurowe stale pojawiają się w ofercie PPNT "Aeropolis" - trwa rotacja najemców. Kiedy jedni zaczynają rozwijać startup, inni już wyprowadzają się do własnej fabryki. Inkubator Technologiczny ma również usługę wynajmu biura na doby i Wirtualnego Biura, dzięki czemu nawet najmniejsza firma może spotykać się z kontrahentami pod dobrym adresem.
Prezes spółki Vianat liczy, że również udana będzie lokalizacja zakładu, który planuje wybudować. Na początek firma nastawia się na produkcję na eksport. Jeszcze przed wybuchem pandemii twórca bioaktywnego soku z aronii, z pomocą funduszy unijnych rozpoczął internacjonalizację biznesu. W biznesową podróż udał się do Japonii. - Dziś partnerzy handlowi z Japonii są gotowi zamówić całe kontenery soku, który im zaprezentowałem - przyznaje Arkadiusz Trefon. - Od Japończyków usłyszałem, że na ten produkt spodziewają się olbrzymiego zapotrzebowania. Panuje tam kult pracy. Kadra menedżerska chce być stale zdrowa. Chcą być aktywni zawodowo do wieku co najmniej 75 lat. Aby podtrzymać ich witalność i młodość, damy im wzmacniacze zdrowia - zawarte w soku związki antyoksydacyjne. Na razie produkujemy soki z aronii oraz aronii z burakiem czerwonym, ale w zanadrzu mamy receptury dla wielu innych produktów i pomysły, jak stworzyć takie, które będzie można za dziesięć lat zabrać w podróż na inną planetę - uśmiecha się przedsiębiorca przyszłości.